Wieje wicher przez gór szczyty

Atrakcyjne położenie, z dala od hałaśliwych dróg, z pięknym widokiem na dolinę rzeki. Doskonałe miejsce wypoczynku dla [tutaj wstaw wedle uznania: dzieci, rodzin, młodzieży, par, teściowej, kochanki, twojego psa]. Doskonały obiekt na konferencje, szkolenia, spotkania rocznicowe i okolicznościowe. Domowa kuchnia. Profesjonalny personel. 180 miejsc w pokojach dwu- trzy- cztero- i sześcioosobowych oraz w dwóch apartamentach.

PRZEZ GÓR SZCZYTY

Zbliżamy się do celu naszej wyprawy. Jedno z wejść, zdradzonych nam przez nieocenionych braci w tej przedziwnej pasji, na szczęście nadal jest dostępne i wchodzimy do środka. Tym razem setki przejechanych kilometrów nie poszły na marne.

Zamykamy za sobą i natychmiast otacza nas nieprzenikniona cisza. Budynek pochłonął nas i otoczył sobą. Podnoszenie głosu wydaje się co najmniej niestosowne. Stąpamy ostrożnie po miękkim dywanie, którym wyłożono korytarz. Te niegdyś ruchliwe i gwarne korytarze i klatki schodowe teraz spowiła cisza. A więc tak wypoczywało się kilkadziesiąt lat temu, aż do dnia, kiedy wyszedł stąd ostatni gość. Bo przez te lata niewiele tu się zmieniło – nie inwestowano tutaj, nic nie modernizowano, a schronisko, choć było tu czysto i w zasadzie niczego nie brakowało, coraz bardziej przypominało skansen.

WIEJE WICHER

Agonia tego miejsca postępowała powoli. Pod koniec swojego funkcjonowania w tym wielkim budynku zatrzymywało się kilka, maksymalnie kilkanaście osób. I imprezowali. Najpierw na korytarzach – no bo reszta pokoi stała pusta, to i nie było kogo w nocy obudzić, a potem „goście” zaczęli dawać się we znaki ochroniarzom okolicznych ośrodków.

Aż w końcu trzy lata temu przyszedł sądny dzień, w którym uchwałą rady powiatu schronisko zostało odcięte od dotacji i jego zamknięcie stało się nieuniknione.

Przemierzamy piętro za piętrem, zaglądamy do pokoi oraz do całkiem nieźle wyposażonych apartamentów, aż trafiamy do jasnej przepastnej stołówki z ogromnym oknem, przez który podziwiamy widok na góry. Jak tu jest pięknie! To jednocześnie koniec naszej wycieczki. Jest nieźle. Po raz pierwszy nie spóźniliśmy się. Wszystkie okna pozamykane, szyby w nich całe, a pod nogami nie chrzęści rozbite szkło. Oby tak jak najdłużej. Oby wicher nie gnał tu przez puste przestrzenie.

Czy schronisko podzieli los Okrąglaków? Oby nie. Czas pokaże. A jeśli tak się stanie, nie wrócimy tu. Chcemy by to schronisko pozostało w naszej pamięci takim, jakim je zastaliśmy.

Ostrożnie wychodzimy na zewnątrz aby pozostać niezauważonymi, a nasze wyjście zabezpieczamy tak, aby się samoczynnie nie otworzyło i nie przyciągnęło tych, których tu nie chcemy.

Czas wracać do domu. Warto było tu przyjechać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Scroll Up