Huta nocą

Tutaj dla mnie zaczęło się coś, co czym później dowiedziałem się, że nazywa się „Urbex”. Przez pierwsze lata mojego życia mieszkałem na krańcach miasta, nieopodal Huty. Blok, w którym mieszkałem, zamykał linię zabudowań mieszkalnych, a mój pokój miał okno skierowane na Hutę. Ona nie była tuż obok, zaraz pod moim oknem, była nieco oddalona i swoimi kominami rysowała linię horyzontu.
Pamiętam jak w gorące letnie wieczory, kiedy okno w moim pokoju było otwarte, zasypiając słyszałem ten ledwo wyczuwalny, ale wszechobecny niski pomruk huty. On był tam zawsze. Kiedy przed snem zamykałem oczy, kiedy szedłem do szkoły rano, kiedy budziłem się czasem w nocy.
Ale właśnie wieczorem, kiedy dzienny zgiełk miasta przycichał i słońce chowało swoje promienie za zarysami zabudowań i kominów Huty, wyłaniał się ten pomruk. On zawsze mi towarzyszył. Ten pomruk i odgłosy skręcających pociągów, niosące się echem uderzenia zderzających się wagonów ze złomem, przytłumione odgłosy walcowanych sztab metalu wyjeżdżających z hutniczych pieców…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Scroll Up