6233

6233. Tyle zakładów przemysłowych istniało w Polsce w 1988 roku, który uznaje się za ostatni pełny rok istnienia PRL. Zatrudniały one łącznie ok. 4,8 mln osób. Były to duże i średnie zakłady przemysłowe, zatrudniające po kilka, a nawet kilkadziesiąt tysięcy pracowników. 1615 spośród tych zakładów stanowiły zakłady zupełnie nowe, wybudowane w okresie PRL, na terenach uprzednio niewykorzystywanych przemysłowo.

Potem, w 1989 roku, zaczęła się prywatyzacja.

W trakcie transformacji ustrojowej po 1989 roku, co najmniej 1/3 wszystkich dużych i średnich zakładów przemysłowych w Polsce, nie tylko tych nowych, wybudowanych w PRL, jak i starszych, powstałych jeszcze przed II wojną światową, przestało istnieć. Pracę utraciło prawie dwa miliony osób.

Polska doświadczyła jednej z najgłębszych deindustrializacji w powojennej historii Europy. Ze względu na skalę i niekiedy patologiczny charakter tego zjawiska, w Polsce mieliśmy do czynienia nawet nie tyle z deindustrializacją, ile wręcz z katastrofą przemysłową.

Wielu od razu pomyśli, że polski przemysł odziedziczony po Polsce Ludowej był przestarzały i jego likwidacja lub sprzedaż były najlepszymi z możliwych rozwiązań. Nie znaczy to jednak, że nie należało wówczas prowadzić określonej polityki przemysłowej, która procesy te by zracjonalizowała i stworzyła warunki, aby te z zakładów, które miały szanse przetrwać transformację i zacząć pracować na naszą korzyść, stopniowo przystosowały się do nowej rzeczywistości wolnorynkowej.

Ale stało się dokładnie odwrotnie.

Szczególnie szkodliwa był doktryna, przyjęta już na samym początku przez ówczesnego ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka, mówiąca, że „najlepszą polityką przemysłową jest brak polityki przemysłowej”. Tymczasem także w kapitalistycznej gospodarce rynkowej krajów zachodnich stosowało i stosuje się rozwiązania prawne, które pomagają zakładom przemysłowym przystosować się do nowych warunków.

Zamiast tego Polsce zaaplikowano terapię szokową. Plan Balcerowicza zakładał jak najszybsze wprowadzenie nowych zasad, co spowodowało, ze polskie przedsiębiorstwa nie miały czasu na odpowiednie przygotowanie się do nowej rzeczywistości.

Odgórnie i bezrefleksyjnie przyjęto doktrynę, że państwowe przedsiębiorstwa są z gruntu złe i nieefektywne, a więc gorsze od prywatnych. Wprowadzono szereg rozwiązań mających na celu utrudnienie życia przedsiębiorstwom państwowym, aby przymusić je do prywatyzacji: utrudniano im dostęp do kredytów, nakładano na nie dodatkowe podatki i opłaty, zamrażano płace. Przeszacowano kredyty – wiele państwowych firm zaciągnęło kredyty na inwestycje jeszcze w poprzednim systemie i nagle ich oprocentowanie wielokrotnie się zwiększyło. Nic więc dziwnego, że wiele przedsiębiorstw wpadło w pułapkę zadłużenia i musiało upaść.

Wśród szczególnych ofiar polityki gwałtownego otwarcia na gospodarkę światową znalazła się m.in. branża wysokich technologii, szczególnie elektroniki. Szybko wzrósł import elektroniki konsumpcyjnej – zarówno z Zachodu jak i Dalekiego Wschodu. To m.in. doprowadziło do upadku polskiego przemysłu elektronicznego i telekomunikacyjnego. Upadek tej branży polskiego przemysłu należy zaliczyć do największych strat. Przemysł ten bowiem, na tle przeważającego w PRL przemysłu ciężkiego, był stosunkowo nowoczesny i dysponował świetnie wykształconymi kadrami. A co najważniejsze, spośród wszystkich gałęzi przemysłu to właśnie branża elektroniczna dawała się najszybciej przestawić na nowocześniejsze technologie i zacząć konkurować z innymi krajami, przynosząc korzyści polskiej gospodarce.

Nierzadkie były przypadki tzw. wrogich przejęć: nowy zagraniczny właściciel nie chciał podtrzymywać produkcji i rozwijać firmy, chciał jednie przejąć jej rynek. Zmieniał wtedy profil zakładu z przemysłowego na handlowy lub usługowy albo likwidował przejęte przedsiębiorstwo. To m.in. przypadek Siemensa, który kupił warszawskie Zakłady Wytwórcze Urządzeń Telefonicznych i uczynił z nich centrum dystrybucyjne tego koncernu. Podobnie postąpił z wrocławskim „Elwro” – producentem polskich komputerów. Sztandarowym przykładem takiej bandyckiej działalności była też prywatyzacja cukrowni. Polska miała potężny przemysł cukrowniczy, byliśmy jednym z największych producentów cukru w Europie. Część cukrowni została sprzedana Niemcom i Francuzom, którzy chcąc przejąć rynek, pozamykali te zakłady.

W Polsce nigdy nie wprowadzono przepisów chroniących tereny poprzemysłowe, które w krajach zachodnich funkcjonują od wielu lat. Chodzi o zakaz zmiany przeznaczenia terenu, na którym odbywała się działalność przemysłowa, przez kilka-kilkanaście lat od zakończenia tej działalności. Należy mieć świadomość, że wydatki na infrastrukturę towarzyszącą budowie zakładu przemysłowego są często równie duże, jak wzniesienie samego zakładu. Dziś natomiast w Polsce trend jest taki, że uzbrojone tereny po byłych zakładach przemysłowych przechwytują firmy deweloperskie na cele budownictwa mieszkaniowego lub komercyjnego, np. pod galerie handlowe. Brak ochrony gruntów poprzemysłowych w Polsce na etapie transformacji dodatkowo doprowadził do sytuacji, w której powodem działań mających upadek zakładu przemysłowego i kupienia go za niską cenę było tylko i wyłącznie przejęcie wartościowych gruntów, na których ten zakład się znajdował.

Warto nie zapominać także o aspekcie społecznym przeprowadzonej na polskim przemyśle zbrodni. Deindustrializacja najbardziej dotknęła małe i średnie miasta, gdzie często duży zakład przemysłowy był głównym pracodawcą. Wokół tego zakładu funkcjonował biznes i usługi. Takich miast w Polsce jest blisko 100. Po upadku dużego zakładu następowała tam gospodarcza stagnacja, a mieszkańcy wyjeżdżali w poszukiwaniu pracy, często za granicę. Przy poziomie bezrobocia przekraczającym 20 proc. miasta się po prostu wyludniały, zostawali tylko ludzie starzy. Wyłania się z tego niezwykle ponury obraz przemysłowej hekatomby.

Tematem likwidacji przemysłu w Polsce zainteresowałem ze względów oczywistych: znalezienia nowych opuszczonych zakładów do uwiecznienia na fotografiach. Ale kiedy zacząłem zgłębiać temat i docierać do kolejnych materiałów, początkowa ciekawość dość szybko ustąpiła miejsca zdumieniu, które ostatecznie przerodziło się w nieopisane wkurwienie.

Spierdoliliśmy to . Nie potrafiliśmy zadbać o swoje. I niestety nadal nie potrafimy.

Dla zainteresowanych podniesieniem sobie ciśnienia podczas lektury podaję kilka źródeł:

1. Raport Polskiego Lobby Przemysłowego pt. „Straty w potencjale polskiego przemysłu i jego ułomna transformacja po 1989 roku. Wizja nowoczesnej reindustrializacji Polski”

2. Karpiński, Paradysz, Soroka, Żółtowski „Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Scroll Up